Ostatnio jechałem dosyc powoli (roboty drogowe) jeden pas ruchu otwarty zamiast dwóch i nigdzie mi sie nie spieszyło bo to była nocna przejazdzka, tak z nudów dla rozrywki Około 40km/h wpadłem w dziurę dosyc duża.(Na miejscu jeszcze nie wiedziałem co sie stało z zawieszeniem ale widzialem ze cos jest nie tak bo kierownica sie przekrzywiła o 90 stopni w lewo- potem sie okazało ze to wahacz pękł) Dobrze ze nie opona a ni alufelga. Ogladałem na tvn turbo ze mozna dzwonic na policje to sie dostanie odszkodowanie
Raz nawet w uwaga pirat zamiast łapać tych co przekraczają predkosc. Pokazali goscia co wpadł w dziurę skrzywił alu-felge. Zadzwonił na policje. Spisywali jakies papiery, raport dali mu kartke powiedzieli zeby pojechał z tym do ubezpieczyciela. I sobie odjechał spokojnie. Było widac ze cała procedura nie trwała dłuzej niz 10-15minut.
Jak to wygląda w praktyce na mojej skórze? - opowiem wam:
Godzina około 2.30 dzwonie na policje czekam z 20minut. Przyjezdają mówią ze to nie ich teren bo to jednak teren Sosnowca a całą sytuacja miała miejsce na niedaleko reala w Dąbrowie. No trudno nie wiedziałem(mam cierpliwosc) czekam na następny patrol. A jeszcze zanim odjechali pytam ich: Panowie nigdy nie miałem takiej sytuacji czego mam sie spodziewac. Mówią ze przyjadą panowie i spiszą raport, ocenia szkode co sie stało a potem ubezpieczyciel wypłaci pieniadze. Zanim odjechali sprawdziali mi dokumenty i wypytywali sie o dziurę w zderzaku nie na temat. czekam z 40minut na 2 patrol. Juz chyba z 3.40 była. Znowu sprawdzanie dokumentów badanie trzewosci. Pytanie o dziure w zderzaku czy w cos uderzyłęm, czy była kolizja. Mówię i co teraz jak juz mnie spisaliscie? Oni mówią ze musi przyjechac inspekcja transportu drogowego ocenia co sie stało spisza raport i pojedziesz z tym do ubezpieczyciela. (w myslach sobie mówie no kurwa ile jeszcze tego czekania) Pojechali. Czekam z pół godziny, Godzina 4.10. Przyjezdza laweta i pyta czy potrzebuje pomocy. A ja mówię ze nie :O I zdziwiony czemu mialbym potrzebiwac pomocy z tak błąchego powodu. Mówie mu ze czekam na inspekcje wezwana przez policje bo wpadłem w dziure i opowiadam mu sytuację. Mówi inna wersję po której sie zestresowałem. Ze niby jak ocenia szkode to kaza mi wezwac lawete. Mówie ale na mój koszt? Najpierw tak, ale potem ci wystawie fakturę i ubezpieczyciel ci odda wyłozone pieniadze(mówie no chociaz tyle ze odda ale po co ta laweta) Zostawił wizytówke. Mówie jak co to zadzwonie. Czekam jeszcze z 20minut. Tak do około 4.30.
Ja patrze a zamiast inspekcji przyjezdza kolejny patrol policji. Myslałem ze poprostu tędy przejezdzali i chca spytac co sie stało mówię im ze był tu juz jeden patrol i wezwali jakas inspekcje która ma przyjechac. A oni mówia ze nie ze nie przyjedzie zadna inspekcja ze to oni byli wezwani i ze to oni mieli przyjechac ze niby oni sa tą inspekcjią. A ja zdziwiony. W ogóle byli bardzo nie mili. Sprawdzali mi trzezwosci i spisywali dokumenty. Powiedzieli ze zabierają mi dowód rejestracyjny bo auto jest niesprawne do jazdy. Strasznie sie tam zestresowałem. Ze mam wzywac lawete na własny koszt. I ze niby mam sobie wynajmowac prawnika i żeczoznawce łazic po jakis urzedach do wydziału komunikacji. Do sadu mam zakladac sprawe. I moze jak wygram to odzyskam częśc kosztów. Ale i tak nie wygram bo gdyby to była felga albo opona to sąd uwierzył by ze to od dziury a jak to zawieszenie to ze materiały mogły byc zardzewiałe i mogły juz byc bardzo zużyte. Muwiłem czy nie da rady tego inaczej załatwic. Czy nie moze mi mi poprostu wypisac raportu przeciez napewno z autem nie jest tak zle, napewno da radę jechac i ze nie trzeba lawety (nawet nie ogladali zawieszenia wiec nie wiedzieli co sie stało). Mówili hamsko "no to gościu mało problemów w zyciu jeszcze masz ze sobie nastepne problemy załatwiasz". Jeszcze pare minut negocjacji o mój dowód. Juz kazali mi dzwonic po lawete i chcieli odjezdzac. Ale opowiedziałem im o swoich problemach w zyciu i mi oddali dowód i powiedzieli "spadaj gosciu i nie wzywaj nas wiecej do takich pierdoł".
W sumie w domu juz cieszyłem sie ze mam ten dowód i nie wkopałem sie w długi i w problemy. Ale i tak uwarzam ze nie powinienem tak zostac potraktowany. A wy co o tym myslicie?